W ramach projektu "W cieniu Szarloty - jak wydobyć potencjał miasta Rydułtowy" na ścianie Rydułtowskiego Centrum Kultury "Feniks" tworzy się wyjątkowy mural. Za projektem stoi firma NIETAK, a jej założycielem jest Łukasz Zasadni. Artysta z Rudy Śląskiej, któremu sztuka w duszy gra w niniejszym wywiadzie uchylił nam rąbka artystycznej tajemnicy.
Kolorowanie szarości XXI wieku – tak mówi Pan w filmie na stronie NIETAK o swojej twórczości. Co jeszcze oznacza dla Pana tworzenie w przestrzeni miejskiej i publicznej, a w kontekście Rydułtów – tworzenie murali?
Mam to szczęście, że mogę robić to, co kocham i dzięki temu zarabiać na życie. Mam cel i misję w swoim działaniu, aby ten świat upiększać i zostawić coś po sobie. Udaje mi się to już od 20 lat, kiedy jako jeden z pierwszych w Polsce założyłem firmę malującą murale. Tak krok po kroku, z roku na rok coraz więcej naszych murali w różnych częściach kraju powstaje. Dzisiaj cząstka mnie zostanie właśnie w Rydułtowach. Myślę, że to oznacza dla mnie tworzenie w przestrzeni miejskiej – pozostawianie po sobie śladu, tego artystycznego.
Jako firma działacie na rynku od 20 lat – jaki jest sekret tej ciągłej świeżości artystycznej, którą w sobie macie? W końcu to 20 lat nieustannego tworzenia, wymyślania i rozciągania granic swojej wyobraźni.
Dzięki temu, że moja praca jest różnorodna i wykonuję różne projekty, mam możliwość podróżować i odwiedzać liczne miasta. Inspirują mnie głównie ludzie, których po drodze spotykam i poznaję w miejscach, których być może bym nie odwiedził, gdyby nie moja praca. To jest taka siła napędowa i inspiracja do tego, aby coś nowego stworzyć. Konkursy też dały i wciąż dają mi możliwość ciągłego rozwoju i nawiązywania nowych kontaktów. I tak jest też w przypadku współpracy z miastem Rydułtowy.
Mural od podszewki – jest Pan w stanie w skrócie opowiedzieć czytelnikom, jak wygląda tworzenie muralu od zera? Jakich narzędzi należy użyć, aby wprost ze swojej głowy przenieść dzieło na ścianę?
Wszystko zaczyna się od projektu. Istotne jest to, by odpowiednio go dopasować do budynku i zachować proporcje. Kolejnym ważnym elementem jest przeniesienie proporcji na ścianę, co w przypadku przestrzeni o powierzchni około 280 m2 nie jest wcale takie proste. Czasem używamy do tego rzutnika. Akurat w przypadku rydułtowskiego muralu udało się to bez użycia urządzenia, a przy pomocy siatki i późniejszym skalowaniu. Następnym ważnym elementem jest zagruntowanie ściany i dobranie oraz nałożenie odpowiednich kolorów. Ciekawe jest, że widzowie często widzą to, co na pierwszym planie, a dla nas artystów najistotniejszym elementem jest namalowanie tła, ponieważ to właśnie na nim powstaje projekt. Bez tła, nie byłoby elementów głównych.
Teraz trochę o rydułtowskim muralu. Jego motyw przewodni to „Blask Szarloty – potencjał wydobyty”. O czym głównie myślał Pan tworząc ten projekt? Czy to był natychmiastowy pomysł, który stworzył Pan pod wpływem natchnienia czy raczej efekt długotrwałych analiz?
Z tego względu, że pochodzę z Rudy Śląskiej, teren górniczy i hałdy nie są mi obce. Taki krajobraz otaczał mnie przez całe dzieciństwo. Nie spodziewałbym się, że kiedyś będę miał okazję jedną z hałd namalować, a konkurs „Blask Szarloty – potencjał wydobyty” dał mi tą szansę. Wtedy już od razu wiedziałem, co będę chciał w projekcie przedstawić. Nie uważam się za godnego następcę Salvadora Dali, jednak pomysł z abstrakcją, która często przejawia się w twórczości tego artysty wydał mi się bardzo interesujący. Wszystkie świecące piryty widoczne w projekcie są efektem inspiracji procesami spalania zachodzącymi hałdzie. Ten tytułowy blask lewitującej Szarloty w sposób abstrakcyjny będzie oświetlał otaczającą mural przestrzeń.
Z pewnością mural w Rydułtowach będzie wyjątkową pamiątką po realizacji projektu „W cieniu Szarloty – jak wydobyć potencjał miasta Rydułtowy” w ramach programu Rozwój Lokalny. Czy oprócz farb, użyje Pan w projekcie jeszcze innych materiałów?
Sam tytuł konkursu był dla mnie intrygujący i to właśnie on mnie zainspirował do stworzenia świecących pirytów. Chciałem też do projektu dodać coś więcej, niż tylko wykorzystanie farb – stąd pomysł na użycie małych luster odbijających promienie słoneczne. Będą one dawały efekt realnych błysków światła dobywającego się z pirytów.
20 lat pracy to setki wykonanych prac – czy ma Pan jakieś swoje szczególne upodobania jeśli chodzi o motywy/ tematy przewodnie projektów?
Osobiście lubię motywy związane z przyrodą, ale nie zamykam się na inne tematy i jestem otwarty na stworzenie tak naprawdę każdego motywu. Uważam, że inspirujące są rzeczy nieoczywiste, czyli tematy trudne, intrygujące i wyzwalające fantazje. Przykładowo, malowanie hałdy zamiast krajobrazu leśnego było dla mnie czymś nowym i bardzo mnie zaciekawiło.
Maluje Pan w różnych miejscach, zdarzały się też bardziej egzotyczne kierunki takie jak np. Kair. Czy ma Pan jakieś swoje ulubione i wyjątkowe miejsce, w którym powstał mural Pana autorstwa?
Komercyjnie tworzę głównie w Polsce. Tutaj jest mój dom i ten polski krajobraz upiększam. Bardziej prywatnie zajmuję się też street artem i w tej dziedzinie zdarzało mi się malować poza naszymi granicami i nawet poza Europą. Nieskromnie powiem, że dostałem zaproszenie ambasadora Polski w Kairze. Podczas dwóch tygodni tworzyłem w historycznym Mieście Umarłych w ubogiej dzielnicy – mieszka tam około dwa miliony ludzi na terenie ogromnego cmentarzyska. Chodziło o to, aby trochę ten świat mieszkańcom i głównie małym dzieciom przebywającym tam tą przestrzeń ubarwić. Było to dla mnie wyróżnienie. Miałem też okazję zobaczyć świat zupełnie różny od tego, który znam. Jedną z moich ulubionych stworzonych przeze mnie postaci jest Franek Mysza, którego być może niektórzy z Was znają – namalowałem go na tle piramidy Cheopsa.
A jeśli chodzi o prace innych artystów – ma Pan w swoim sercu mural, który wywarł szczególne wrażenie?
Staram się indywidualnie myśleć o swoich pracach i raczej nie inspiruję się twórczością innych w trakcie tworzenia projektów, tym samym też nie jestem teraz w stanie powiedzieć, czy mam jakiś ulubiony mural. Raczej się nad tym nie zastanawiałem, działam po prostu słuchając siebie.
Jakie plany na następne lata – czy ma Pan cele na swojej liście, które są jeszcze do zrealizowania w artystycznej działalności? Czy jest jakiś projekt muralu/graffiti, który stanowi dla Pana osobiste marzenie lub wyzwanie?
Chciałbym na pewno wykonać jeszcze jakiś duży mural. Jednym z większych w południowej Polsce zrealizowanych przeze mnie projektów jest ten w Chorzowie. Zrobiliśmy projekt na ścianie o ponad 400 m2 powierzchni, mającej długość około 30 metrów i wysokości około 14 metrów. Mam wewnętrzną ambicję, aby pobić rekord Polski i stworzyć takie dzieło, które będzie jednym z największych w kraju. Marzy mi się, żeby po sobie zostawić coś dużego i móc pod koniec kariery stwierdzić, że w tej branży osiągnąłem już wszystko, co sobie założyłem, nie tracąc przy tym mojej artystycznej pasji i zapału.
Rozmowa oraz zdjęcia, Natalia Pająk.